Rzeczy trwają…

Rzeczy trwają… brak tu odważnego, brak kogokolwiek, kto zdobył by się na gwałtowniejszy ruch. Pewnie wszystkim pasuje obecna równowaga… bo nie ma to jak własne piekiełko.

Więc trwam… wybuchając od czasu do czasu niekontrolowaną złościa… pechowi ci co się akurat nawiną… pechowe moje dziecko… bo najprościej ranić tych co kochają… tacy nie oddadzą, nie odwrócą się plecami…
Od czerwieni przed oczami do paraliżu wyrzutami sumienia, trwam i trwać będę.
Mój wybór… moja karma… nie będę osądzony… wina jest karą… a czasu cofnąć się nie da…
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na „Rzeczy trwają…

  1. malutkiraczek pisze:

    nikt odważny się nie znajdzie. pozytywy negujesz a negacje zamieniasz w większą negacje. dla mnie karą są tylko wybuchy sumienia…to tyle o mnie. zaszalałam

  2. renniekarnacja pisze:

    nie wierzę, że Ci to pasuje… ciekawe jednak czemu to wybrałeś, bo z karmą niewiele ma to wspólnego

  3. M. pisze:

    Przyzwyczajenie, wygodnictwo, strach przed zmianami, poczucie misji do spełnienia, męczennik w imię czego? Szkoda własnego życia i życia tych którzy egzystują w atmosferze oszukańczych uczuć. Nigdy na nic nie jest za późno Moon.
    A wyrzuty sumienia uważam za świetną wymówkę i usprawiedliwienie się przed samym sobą.

  4. Jest jeszcze dodatkowy element odgrywania się na tych, co kochają – mając świadomość ich cierpienia, możesz sobie powiedzieć „jestem skurwysynem” z pełnią przekonania i sam cierpisz.. Tylko nie wiem, czy to jest dobra metoda na przekonanie siebie, że nadal czujesz..

    Co do wczorajszej racji.. no i dobrze, że jedynie częściowa była, choć obawiam się, że nie tej części, która mogłaby być w miarę korzystna dla Ciebie, dotyczyła ;)

    dzień dobry, Księżycu :)

  5. Pan Księżyc pisze:

    Raczku… zaszalałaś… jak nigdy w życiu… :)

    Reni… tak pasuje mi, bo ja się dostosowuje… nie psioczę na swój los i potrafię cieszyć się z tego co jest mi dane… karma to droga, mi przypisana… przyczyny tworzą skutek, a ja przyjmuje wszelkie konsekwencje… jestem gdzie jestem, bo stało się to co stało… kiedy teraz o tym myślę, wiem, że powinienem to wiedzieć już dawno… dlatego też ufam temu co myślę, że wiem o przyszłości… nic się nie zmieni, a wszystko pozostanie takie jak jest…

    M. … nie jestem męczennikiem, nie ciepię… w moim życiu nie będzie już nigdy żadnych fajerwerków, ale tak właśnie jest dobrze… ja, nie jestem pewien, czy wyrzuty sumienia, to właściwe słowo… może użyłem je zbyt pochopnie…moje sumienie bardzo wątłe… może nazwałbym to tylko nieprzemijająca świadomością winy… lub wstydem za własne uczynki…

    Flamenco… dzień dobry… :) Nie cierpię… niewiele czuje… więcej wyobrażam sobie… nie drę też szat z tego powodu… przyzwyczaiłem się… że taka już moja natura…

  6. No więc pozwala Ci to wyobrazać sobie.. jak zwał, tak zwał, bez względu od natęzenia chodzi o jedno tak naprawdę..

  7. Pan Księżyc pisze:

    Może tak, a może nie…

  8. ..a morze Śródziemne.. Tobie naprawdę trzeba wytrzepać tę rozlazłą beznadzieję z tyłka ;P;P;P

Dodaj odpowiedź do flamenco_night Anuluj pisanie odpowiedzi