Coś jest w tych piątkach, jakby wszystkie niezałatwione sprawy czekały właśnie na koniec tygodnia, tylko po to by o sobie przypomnieć. Nie radzę sobie, zapominam, nie pamiętam co obiecałem…
Coś się stało , nie dziś nie wczoraj… chyba już bardzo dawno.
Wieczorami oglądam pornole,
A rano usiłuje wzbudzić w sobie choć ślad pożądania, gdy w czarnych stringach, idzie umyć zęby do łazienki…
Czuje się tak bezradny…
Brzmi to znajomo. I smutno :(
Tak po prawdzie, to wszystko jest znajome… o wszystkim już gdzieś słyszeliśmy, wszystko już kiedyś było, dopatrujemy się naszej wyjątkowości, staramy się pod pompować ego oryginalnością, ale w gruncie rzeczy wszystką jest tylko jedną z wielu kombinacji tych samych elementów układanki…
Właściwie to już to wystarczy by odechciało się żyć…
Pozdrawiam mimo wszystko wiosennie
:*
z niecierpliwością czekam na wpis, w którym mimo wszystko powieje optymizmem. Taki stan rzeczy nie trwa przecież wiecznie. Wiesz o tym, prawda? pozdrawiam :-)
Pachnie niemocą. Tą w przenośni i tą wprost.
Uparcie chcesz pragnąć tylko powierzchownie, dotykać, by nie zostawiać odcisków palców, oddychać, by nie skazić sobą powietrza.. nie w ciele tkwi istota pożądnia Księżycu..
A tak pozatematycznie, to dzień bardzo dobry, poniedziałkowo uśmiechnięty wiosennym słońcem możliwości :)
ale to chyba minie?…
A Ty co tak za chmury zaszedłeś, hę? jeszcze kto sobie w nocy nos bez Księzyca rozbije ;P;P
to coś nowego
bezradność to ostatni stopień do piekła
cisza?